Kanał La Manche przekroczyłyśmy czy przeoczyłyśmy? Czy ten dziwny akcent to już tutaj? Żywej duszy, nie ma do kogo ust otworzyć, pić będziemy dziś chyba na smutno, do lusterek bocznych Hondy. Po znakach, drogowskazach ani śladu, przystanek autobusowy równie anonimowy co okolica.
Szeroko rozumiana komunikacja leży. Dom sołtysa stoi, ale czego to sołtys? Nie wiadomo. Oto właśnie to skąpstwo, takie właśnie to skąpstwo, że oszczędzają nawet na infrastrukturze i znakach. Jak to w Szkocji bywa – szlaki nie są tu oznakowane, ale my to już wiemy od pobytu na Skye. Tam szlak Twój, gdzie stopa Twoja. A jeśli uda Ci się nim przejść, dojść do celu, możesz uznać go za oficjalny i opublikować na walkinghighlands. Skorzystałyśmy więc z okazji, oznaczając teren samemu. Wydeptując własne ścieżki. Choć nie zawsze bezpiecznie, bo pośród tych traw bujnych, soczystych, noga szkłem rozcięta. Polała się w okolicach słupa ogłoszeniowego krew, jak na polach walki dzielnego Bravehearta (FYI – już w kinach!).
Dobrze, że mieliśmy whisky (Talisker, wow wow!). Do dezynfekcji, do znieczulenia, do ugaszenia pragnienia w ten za ciepły jak na Szkocję dzień.
Suknia w szkocką kratę za gruba, ale moje wylewanie nie tylko krwi, ale i potu to nie jest tylko kwestia mimikry. To jest kwestia stylu. Krzyk mody, krzyk rozpaczy. Gdy szłam do second handu w poszukiwaniu kreacji, gdy gardziłam tymi wszystkimi za krótkimi spódniczkami przywodzącymi na myśl filmy pornograficzne o licealistkach oraz za długimi spódnicami przypominającymi o bibliotekarkach z podstawówki, nie wiedziałam jeszcze, że wydane 4,56zł jest prawdziwą inwestycją. Nie wiedziałam, że już latem wpasowuję się w kanony mody na jesień. Przejdźcie się dziś do Mohito, do Stradivariusa, do Mango, gdziekolwiek, gdzie znajdą się wieszaki z new collection, a dowiecie się, że szkocka krata będzie motywem przewodnim sezonu jesień/zima 2018.
Wyznaczanie nowych trendów – to my. Poczekajcie do października, do naszej kolejnej wyprawy, to się przestraszycie, co was wszystkich czeka w szafach wiosną!
Nagłą utratę energii zaczęliśmy w pośpiechu nadrabiać, wcinając późne scottish breakfast na trawie. Własnoręcznie ugniecione, nad ranem świeżo pieczone scones, shortbreads, owsianka z golden syrup, herbatka jak od królowej. Z kategorii dekoracje: bukiet ostów (prawdziwy, choć nietutejszy, bo importowany z Bliskiego Wschodu, ale o tym kiedy indziej), bo wrzos nie wytrzymałby upału, nawet w cieniu lasów.
Could we have it so much better?
53°03′14″N 17°46′50″E
[pozostałe wpisy z projektu Globus Polski znajdziecie TU]
Super zdjęcia! i super wyprawa!
musicie być naprawdę dzielną ekipą by wyruszyć na poszukiwanie takiego miejsca ;-)
zdjęcie przy znaku mnie powaliło na kolana ;-)
pozdrowienia z tej innej Szkocji…
PolubieniePolubione przez 1 osoba