Gdy większość urlopów już dawno zaplanowana, gdy oszczędności podpięte pod konkretny cel, wtedy właśnie liczy się każdy dzień i każdy pieniądz, a wszelkie spontaniczne akcje, choćby nawet z biletami na Grenlandię za złotówkę, muszą być odpowiednio ujarzmione i przekalkulowane.
Dla takich właśnie, proszę Państwa, ołowianych, ciężkich chwil – Wenecja i Paryż za bezcen w trybie „turbonakurwiacz„. Wenecja i Paryż w 8 godzin za 50zł w towarzystwie tych, co nawet na Lofotach nie chcą zostać z nami dłużej, BO URLOPU SZKODA.
A było to tak. w sobotni poranek odjechaliśmy z Poznania Grunwald o 8:55, by w Żninie o 11:30 złapać jedno z połączeń włoskich linii Trenitalia prosto do Wenecji. Bilet w obydwie strony: 4€, płatne u konduktora przed odjazdem, w złotówkach, po bardzo korzystnym kursie 4.00.
Mówią, że to francuskie TGV mknie w poprzek czasu, ale do Wenecji doturlaliśmy się już o 12:05 w niezwykle kameralnych, klimatyzowanych retrowagonach, których koła wystukiwały niczym z przyciętej płyty jedno krótkie zdanie: „la vita è bella„.
Nie mieliśmy zbyt wiele w naszych skórzanych portfelach czasu, więc z listy podręcznikowych atrakcji odhaczyliśmy leżący nieopodal dworca głównego port, muzeum kolei wąskotorowej i Pałac Dożów za bilet wstępu w nierozerwalnym pakiecie za 2.50€, zajadając się na ścieżkach zwiedzania słodkimi niczym włoskie życie ciasteczkami Amaretti. Z uwagi na zatrważająco wysoki procent polskich turystów, z kasjerkami i bileterkami bez problemu porozumieć można się po polsku, co ucieszyć powinno wszystkich tych, których brak zdolności lingwistycznych odstrasza od podróżowania.
W muzeum kolei wąskotorowej – malutkie ciuchcie i parowoziki, dla małych dzieci i niskich ludzi, ale my też się zmieściliśmy.
W porcie – kojący szum wody i trzcin. Plusk dyskretnych fal, z których znana jest Wenecja. Tylko gondolierów brak, jakby pochmurna, czerwcowa sobota została spontanicznie wpisana do martwego sezonu.
W pałacu – powiew historii i skrzydeł gołębi, panorama miasta, machiny i narzędzia oblężnicze, łącznie z rajstopami do obrabowywania banków.
Sama Wenecja zaś – kameralna i zielona, bardziej soczyście niż zgniłe. Zamiast dorszem i halibutem, pachnie raczej węglem i mazutem. A na lunch zamiast calzone – z kiosku frytki kręcone. zdjęcie grupowe: niesmigielska.com
Czas jednak goni. Trenitalia czeka z połączeniem powrotnym, a my autem mkniemy do Paryża.
A w Paryżu martwa cisza, jakby cała Europa była pogrążona w żałobie po falach upałów. Na próżno zapuszczać się na shopping wzdłuż Champs-Élysées. Parc de Princes świeci gołą murawą i odlanym w błocie, tęskniącym odciskiem buta Zlatana. Tylko Wieża Eiffela – z żelaznymi zasadami – niezniszczalna, niezawodna, dumnie stojąca pośród zieleni. W pobliżu Pól Marsowych, pod Piafowymi dachami Paryża, rozbiliśmy naprędce mały pique-nique. W porze lunchu paryskie ulice są wyludnione, wszyscy zajadają się bagietkami przy desce serów, podobnie jak my. Tylko chat noir uciekł z obrazu, przecinając tchórzliwie podwórze Sorbony, aż zbladł do odcieni szarości.
Miasto zdawało się należeć do nas. Szyk i elegancja mieszały się z radością życia, puder na twarzy z pieprzykiem na policzku, perfumy z gnojownikiem.
Czas jednak goni. Pora wracać do domu na obiad.
Gościnnie wystąpili:
– niezawodni Państwo Nieśmigielscy
– Żnińska Kolej Powiatowa
– Wenecja 52°48′45″N 17°45′51″E
– Paryż 52°52′22,15″N 17°31′58,99″E
a TUTAJ filmik
a TUTAJ pozostałe wpisy z projektu Globus Polski
już Ci się nie dziwie, że chciałaś zrobić posta. nie mam co czekać na następną stolicę, bo i tak nic lepszego nie napiszę. chapeau bas, serioza. i co za romantyczne foto mnie i tomasza na peronie kolejki wąskotorowej do miasta miłości, masz więcej tego stafu?
napisałabym „rob film!”, ale artur by mnie zabił.
PolubieniePolubienie
Takie wycieczki propsuje najbardziej moja mama, ktora w calym swoim zyciu powtarza, ze czesto bywa w Czechach (pod Brzegiem lezy wioska Czeska Wies). W taki Paryz tez jej graj.
Jechaliscie prosto po pracy, czy Ela z Tomkiem tak odswietnie wygladaja zawsze?
PolubieniePolubienie
ps: jakby ci zostały 2 dni urlopu (tomasz) i 4 dni (ja) to też by Ci było szkoda!
PolubieniePolubienie